Smoki, duchy i piekarze
- Szczegóły
- Poprawiono: piątek, 14, październik 2016 07:43
Jak co roku, w Dniu Bibliotekarza ruszył ulicami miasta baśniowy korowód. Ten rok był jednak szczególny, gdyż w związku z obchodami przez nasz prastary gród 730 rocznicy powstania, w pochodzie dumnie kroczyli- postacie z legend sławkowskich oraz, skupieni w cechach, miastowi rzemieślnicy.
Kogo tam nie było! Garncarze i ludwisarze maszerowali krok w krok ze strrrasznymi duchami ze sławkowskiego zamku i rozbrykanymi, psotnymi diabełkami. Przepasani fartuchami karczmarze w gustownych białych czapach na głowach kusili przechodniów sutymi, smakowitymi potrawami i kuflami piwa z pianką, które, namalowane na transparentach, wyglądały jak prawdziwe. Mydlarze w obłokach baniek mydlanych, pradawni rycerze w zbrojach i księżniczki w złotych szatach oraz bogato odziani mieszczanie sławkowscy serdecznie pozdrawiali mijanych po drodze obecnych mieszkańców Sławkowa. Trudno wymienić i opisać wszystkie barwne postacie korowodu, ale od czegóż fotografia, która utrwali i ocali od zapomnienia wszystkie ulotne chwile – zapraszamy do galerii!
Podobnie jak w zeszłym roku i w tym radośnie witały nas i pozdrawiały, machając kolorowymi szarfami, przedszkolaki z Miejskiego Przedszkola. Szczególnie głośno oklaskiwali swoich kolegów i koleżanki z grupy „Odkrywców”, którzy barwnie i legendarnie przyodziani wraz z naszymi uczniami maszerowali w pochodzie.
Zadowoleni i uśmiechnięci dotarliśmy na sławkowski rynek, gdzie powitał nas burmistrz naszego grodu, pan Rafał Adamczyk, wręczając uczestnikom olbrzymi kosz słodyczy. Sławkowscy rzemieślnicy do Gospodarza Miasta także przyszli z gościńcem. Czeladnicy piekarskiego cechu sławkowskiego (uczniowie klasy 6a) wraz ze swoim mistrzem (wychowawczynią, panią Agatą Sobczyk) wręczyli panu burmistrzowi pachnący, chrupiący chleb pieczony według prastarej, sławkowskiej receptury.
Aby przybliżyć nam historię naszego miasta, uczniowie z klasy 6b przedstawili przed Ratuszem „Legendę o smoku sławkowskim”. Wszystkim zgromadzonym smok ten jakoś dziwnie kojarzył się z innym znanym smokiem, ale nasz, sławkowski okazał się najpierw jaroszem, a potem amatorem bogato nadziewanych hot-dogów (co go, niestety, zgubiło). Śmiechu było co niemiara, bo legenda taka jakaś „na wesoło” była... Smok, choć straszny, był bardzo niezdecydowany i co chwilę zmieniał jadłospis, a królewna Sławka bardzo stanowczo odrzucała jego awanse, chcąc zostać szewcową. Król cały czas płakał i zamykał córkę w wieży, a dzielni rycerze na widok gada uciekali, gdzie pieprz rośnie i dopiero Sławetka, dworski szewczyk wziął sprawy w swoje ręce i pokonał potwora, częstując go „siarczystą” bagietką.
Bogatsi w legendarną wiedzę na temat naszego miasta wróciliśmy do szkoły, gdzie z żalem przebraliśmy się w swoje, jakże normalne, ubiory. Na szczęście, za rok znów wyruszymy w miasto barwnym korowodem.